Co to jest "wysoka grządka"?
Rozwiązanie dla Twojej wygody
Wysokie grządki to w końcu idealne rozwiązanie dla tych ogrodników, którzy mają trudności ze schylaniem się i generalnie poruszaniem. Wariant niski, rodem z angielskich ogródków można polecić zwłaszcza tam, gdzie gleby podmokłe i rośliny źle rosną. Również do tych ogródków, w których nie jesteśmy pewni, czy rodzima ziemia nadaje się do uprawy roślin do jedzenia. W przypadku takiej konstrukcji grządki wystarczy 1 warstwa połączonych ze sobą desek pomalowanych wodnym lakierem. To bardzo ważne, by środek użyty do zabezpieczenia mógł mieć kontakt z roślinami jadalnymi. Burty wypełnia się ziemią uniwersalną, może być to również BIO podłoże z dodatkiem naturalnego nawozu (pojemność jednego piętra to 192 litry ziemi) i już można siać. Na klasycznej wysokiej rabacie, ma ona być rodzajem tradycyjnej pryzmy kompostowej, zestawionej z 3 poziomów i wysokiej na 60 cm, poszczególne poziomy wypełnia się inaczej. Warstwa dolna to części grube, warto wykorzystać liście i łęty z ogrodu. Jeśli ich nie ma, to tę część wypełniamy zrębkami, czyli zawartością worka nr 1 z zestawu do wysokich rabat. Po podlaniu pierwszej warstwy czas na środek, czyli dojrzały kompost. Jeśli nie mamy własnego kompostu, wtedy korzystamy z worka oznaczonego cyfrą 2. Znów podlewamy i na wierzch wysypujemy ziemię uniwersalną. Wysoką grządkę warto założyć wcześnie, nawet u schyłku zimy, bo poszczególne warstwy powinny naturalnie osiąść. Jeśli zimno, wtedy całość dodatkowo okrywamy czarną agrowłókniną, bo im gleba będzie cieplejsza, tym szybciej rośliny rozpoczną wzrost.
Zdj. 1. Klasyczna wysoka rabata jest rodzajem tradycyjnej pryzmy kompostowej, zestawionej z 3 poziomów i wysokiej na 60 cm, poszczególne poziomy wypełnia się inaczej. Źródło: Archiwum LASLAND.
Jak zaplanować siewy i sadzenie roślin?
I jeszcze garść informacji na temat lokalizacji wysokich grządek. Zawsze trzeba je budować w nasłonecznionych miejscach, lecz niekoniecznie w ogrodach. Można z nich mieć pożytek również w miastach, na tarasach, czy balkonach. Mogą to być to nawet konstrukcje postawione na mobilnych stelażach i przesuwane na kółkach. Ciekawym rozwiązaniem byłyby chyba ziołowe, powszechnie dostępne grządki ustawiane w miejscach publicznych. W końcu do takich upraw wykorzystuje się nie tylko skrzynie, lecz również duże i wysokie donice. Pomysłów na własną autorską grządkę może być bez liku. Ważne jest to, że z wysokich grządek najczęściej i najchętniej korzystamy wtedy, gdy rośliny w nich uprawiane znajdują się w zasięgu wzroku i… ręki.
Bazylia - od pcybuta do milionera
Jest świetnym przykładem na to, że w ogrodzie nawet skromne rośliny mogą zrobić zawrotną karierę. Tym razem mamy przypadek pucybuta, który stał się milionerem, bo bazylia to, nie bójmy się nazwać po imieniu: skromny, śródziemnomorski chwast. Kto o niej w Polsce słyszał jeszcze 20-30 lat temu? A teraz kupujemy miliony sadzonek! Nie wyobrażamy sobie bez nich ziołowych rabat, doniczek i skrzynek na parapetach. Świeżą bazylię jada się o wszystkich możliwych porach roku. Zimą też jest przecież dostępna, jako kilkudniowe kiełki, albo zielone zioło w supermarketach. O tym chyba wszyscy wiedzą… A o tym, że bazylia, bazylii nierówna? Każdy jej miłośnik powinien awansować na wyższy poziom znajomości z owa zieleniną i nauczyć się rozpoznać poszczególne odmiany. Dla zachęty można zaproponować kuchenny wieczór z odmianą ‘Minette’. To tzw. bazylia grecka o drobniutkich liściach. Zdaniem wielu najsmaczniejsza i najbardziej aromatyczna. Raz skosztujemy i już tradycyjną wielkolistną odmianę będziemy sobie zostawiali na zimę, kiedy masowo pojawia się w sklepach. Poszukajmy kolejnych sadzonek np. o kolorowych liściach: purpurowych lub nakrapianych purpurowymi plamami. Okazuje się, że obydwie to bazylie purpurowe, tylko nasiona są różnej hodowli. Niezależnie od pochodzenia w kuchni bardzo przyjemnie zaskakują. Jest też odmiana bazylii o aromacie cytrusów (zwana cytrynową), a także bazylia sałatowa. Tę można wręcz traktować jako gatunek dekoracyjny. Ma jasnozielone mocno karbowane liście, których faktura przypomina włoską kapustę. Na tym podobieństwa się kończą, bo aromat wcale nie jest kapuściany, lecz bazyliowo-anyżkowy. Od czasu do czasu pojawia się jeszcze jedna odmiana, którą nazywają ‘Siam Queen’, to bazylia tajska. Będziemy z nią właśnie mieli przyjemność, jeśli pewnego dnia wśród zielonych rozet wyrosną oryginalne purpurowe pędy i listki zakończone pąkami kwiatowymi. Ma ona posmak cynamonu. Jest wreszcie w sprzedaży bazylia wieloletnia, którą można opisać jako kulinarnego średniaka, ale jeśli uda się go przechować, to z sadzonek będzie radość na co najmniej 2 sezony.
Zdj. 2. Poszukajmy kolejnych sadzonek np. o kolorowych liściach: purpurowych lub nakrapianych purpurowymi plamami. Źródło: Archiwum LASLAND.
Tylko gdzie kupić tak różnorodne sadzonki? Trudno upolować wszystkie na raz, ale warto poszukiwać na targowiskach i w centrach ogrodniczych. Bazyliowe wiosenne polowanie najlepiej rozpocząć na początku maja. Jest również opcja dla oszczędnych, czyli wysiewanie nasion od końca kwietnia do początku czerwca. Najpierw do doniczek w szklarniach, a z czasem wprost na słoneczne rabaty w ziemię Bio do ziół i warzyw. Wszystkie bazylie to w ogrodzie rośliny słońca. Są chwastami, a jednak ziemi potrzebują żyznej, bo je często ścinamy i muszą skądś czerpać siłę, by odrastać. Zbiory kończymy do początku września, a skoro tak, to nie zwlekając nazbierajmy w sierpniu tyle liści, żeby zrobić aromatyczną oliwę czy domowe pesto i pewien zapas ususzyć. Bazylię zawsze suszymy powoli, w cieniu, w przewiewnym miejscu, by traciła jak najmniej aromatów i atrakcyjnego koloru. Dobre efekty daje wrzucenie liści do suszarki. Pewne jest to, że roślin nie można żałować. Zaleca się naprawdę częste strzyżenie i regularne obrywanie pąków oraz pędów kwiatowych, gdyż w głębi duszy bazylia jest jednak przydrożnym chwastem i wykazuje charakterystyczne upodobanie do wiązania nasion, tworzenia samosiewów. Wprawdzie kwitnącym bazyliom trudno odmówić uroku, ale z ogrodniczego a zwłaszcza kulinarnego punktu widzenia to mało przydane. Do tego w Polsce z nasion raczej nic nie wyrasta, a najgorsze, że kwitnące rośliny nie tworzą aromatycznych liści.